Opowiadania,  pozycje autorskie

Enochiańskie Zaklęcie „Łowca Aniołów” opowiadanie

 

Enochiańskie zaklęcia to magia aniołów. Światem rządzą siły, które z pozoru wydają się nas chronić. Tu nie ma podziału na dobro i zło, są tylko zadania. Nie musisz wierzyć w życie po życiu; czasem najdziwniejsza fikcja okazuje się zaskakującą prawdą.

 

Enochiańskie zaklęcia to niezwykle skomplikowana forma czarodziejstwa. Rzucenie takiego czaru wymaga nie tylko ogromnej wiedzy i umiejętności, ale przede wszystkim praktyki i czasu.

Czasu, którego akurat brakowało. Musiała działać szybko, zanim ten cwaniak znów wywinie się i zniknie na kolejne lata, zaszywając się w zapomnianym zakątku świata. Wyjęła zaklęcie.

W jej dłoni znalazła się niewielka fiolka, w której kłębił się czarny dym. Flakonik zadrżał groźnie, a kurek ustąpił lekko, szybując w niebo z cichym cmoknięciem.

Dym energicznie wystrzelił w górę. Nagle niebo poczerniało. Powietrze zgęstniało, a czas stanął w miejscu. Ogromny parking zamarł, nie poruszył się nawet kłębek kurzu.

Ziemia zadrżała i rozwarła swoją gardziel. Kołtuny dymu ciężkimi kłębami wbiły się w niebo, opadając na szeroki plac niczym drogocenny aksamit.

Wyglądało to tak, jakby na środku placu nagle pojawił się ogromny gejzer, z którego wnętrza uwolniły się hałdy czarnego, gryzącego dymu. To było potężne zaklęcie. Budynek Leclerca oraz całe Jerozolimskie zniknęły.

Nagle błysk, przypominający zbłąkany piorun, przesunął się z zawrotną prędkością, przecinając tumany dymu i iskrząc milionem świateł. Powietrze wypełnił gwizd, przypominający dźwięk gotującego się czajnika.

Z gęstego, czarnego dymu wyłoniła się wysoka, smukła postać w ciemnym płaszczu, z twarzą ukrytą pod obszernym kapturem. W jednej dłoni trzymała ogromny miecz, w drugiej kolejne enochiańskie zaklęcie.

Mgła zaczynała już rzednąć. Na betonowej posadzce, leżąc na wznak z ramionami rozpartymi jak orzeł, spoczywał ogromny mężczyzna. Oddychał szybko, a w głowie mu huczało. Rzeczywistość rozlała się przed jego oczami jak wodny obraz.

Jego jasnobłękitne oczy wpatrywały się tępo w ciemną gardziel rozwścieczonego nieba. Myśli wściekle bombardowały jego umysł, rozchwiane zaklęciem.

Nie mógł się skupić. Czuł, że jego ciało zwiotczało; nie czuł ani nóg, ani rąk. Jedyne, co mógł zrobić, to nieporadnie czołgać się jak najdalej od tego przerażającego zjawiska.

Znał enochiańską magię, ale nie miał pojęcia, z kim przyjdzie mu się zmierzyć. Powoli zaczynał odzyskiwać czucie. Odwrócił się i kątem oka dostrzegł zakapturzonego rycerza, który z ogromnym mieczem parł w jego stronę.

Nagle rycerz zatrzymał się, zawisając tuż nad nim. Z tak bliskiej odległości nie wyglądał już tak majestatycznie. Wręcz przeciwnie, sprawiał wrażenie drobnego i dziwnie wątłego.

Mężczyzna czuł, że jeśli tylko uda mu się wstać, z łatwością zmiecie tego fircyka jednym ruchem ręki. Młodzieniec ani na chwilę nie wątpił w swoje siły.

Mężnie ściskał ogromny miecz w jednej dłoni, gotowy do ataku, a palce drugiej zaciskały się na kolejnym enochiańskim zaklęciu.

Kim jesteś? — wydusił mężczyzna, wpatrując się w ciemną przestrzeń kaptura.

Młodzieniec energicznie zrzucił kaptur. Mężczyzna osłupiał. Nad nim stała drobna dziewczyna z nietęgą miną, mająca najwyżej osiemnaście lat. Jej oczy iskrzyły wściekle, a złote włosy spięte w gruby warkocz opadały ciężko na prawe ramię.

Jestem Łowcą — wycedziła przez zęby, po czym pospiesznie podrzuciła zawiniątko z enochiańskim czarem. Nim mężczyzna zdążył zareagować, ona jednym ruchem miecza rozcięła zaklęcie tuż nad nim i krzyknęła na całe gardło: — Et reversus!

Ziemia zadrżała, a powietrze się zagotowało. Nadymało się niczym bańka, wciągając mężczyznę i kłęby czarnego dymu. Cała ta scena trwała nie dłużej niż mrugnięcie powieką.

Łowczyni rozejrzała się dookoła. Czarny dym zniknął, budynki i parking pozostały nienaruszone, a ludzie wrócili do swoich zajęć. Pakowali zakupy, szukali koszyków i wykłócali się o miejsce parkingowe.

Życie toczyło się niezmiennym torem. Nikt niczego nie zauważył i to było najważniejsze. Dziewczyna ukryła miecz i bez pośpiechu ruszyła przed siebie, w stronę czarnego auta.

c.d.n

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *