Klątwa Atlantydów Tezeusz – Klątwa Szaleju
Tezeusz otrzymał od Mocy niezwykły dar – potrafi wychodzić zwycięsko z najtrudniejszych opresji. Czy i tym razem mu się to uda?
Śmierć.
Śmierć.
Śmierć.
Mechaniczny głos odbijał się w głowie Tezeusza głuchym echem, spływając na kolejne pokłady jego umysłu, paląc i dusząc. Dławił go męką śnienia. Głos przybliżał się, spalał go i przyciskał tak silnie, że niemal pozbawiał tchu.
Tezeusz próbował uciec. Ukryć się w innym, łagodniejszym widzeniu, jednak na próżno. W końcu, uwolniony z macek ciemności, z przerażeniem otworzył szeroko oczy i się rozejrzał. Oddychał szybko.
Usta miał spierzchnięte, a w gardle czuł żar i suchość, jak na środku pustyni w samo południe, gdy słońce góruje na niebie. Bolało go chyba wszystko, łącznie z włosami i paznokciami.
Był w lochu, a może w jaskini. Świadomość, że znajduje się w niebezpieczeństwie, a jego ciało jest tak zgruchotane, że nie jest w stanie walczyć, pozwoliła mu zachować skupienie i jasność umysłu.
Musiał jakoś się wydostać. Odetchnął. Przesunął końcem języka po spierzchniętych, wyschniętych na wiór ustach. Siedział w ciemnościach. Po smrodzie wnioskował, że to jednak lochy.
Mroki rozpraszała tylko słabiutka łuna światła, rozchodząca się gdzieś w oddali, którą z ledwością dostrzegł, gdy bardzo wytężył wzrok. Przełknął z trudem ślinę i starał się poskładać chaotycznie porozrzucane myśli.
Co się stało? Co tu robił? Jak się tu dostał? W jakie wielkie tarapaty popadł? Przykuty był do czego? Do sufitu, do wystającej skały? Czy pod jego stopami była ziemia, skała, a może przepaść?
Czubkami palców stóp starał się wyczuć podłoże, ale go tam nie było. Mógł wisieć niecały łokieć nad ziemią; wystarczyło się tylko dobrze rozbujać i skoczyć. Choć równie dobrze pod stopami mogła znajdować się przepaść bez dna.
Odetchnął. Najgorszy był jednak chaos, który trawił jego umysł. Rozganiał myśli, zagłuszał logikę i sprawiał, że gubił wątek. Niespodziewanie, z samej gardzieli odległych ciemności, do uszu Tezeusza dobiegł dźwięk kajdan.
Czy miał już omamy? Może to on dzwonił łańcuchem, a zwodne echo kazało mu wierzyć, że nie jest tu sam? A może jednak nie był sam? Coś się poruszyło, przesunęło lekko i ostrożnie. Nie, to nie omamy; na dole ktoś był.
Ponownie przełknął ślinę, zwilżając usta suchym językiem.
— Jest tu ktoś? — głos Tezeusza brzmiał jak skrzecząca harpia.
Przez chwilę sam nie rozpoznał własnych słów. Znowu przełknął ślinę.
— W końcu się obudziłeś — odezwał się zrezygnowany, kobiecy głos, który rozbrzmiał w ciemnościach.
Był równie przyjemny jak szum wody w górskim zagajniku. Alatumri poczuł chwilową ulgę. Na świecie istniały tylko dwa rodzaje istot obdarzonych tak potężnym głosem: freyje i syreny. Miał nadzieję, że nie była to syrena.
Dzięki melodyjnemu brzmieniu przez ułamek sekundy znów poczuł się sobą. Wszystko stało się jasne i proste. Wiedział, jak się uwolnić, gdzie jest i jak się tu znalazł. Rozejrzał się bystro, już miał zamiar rozerwać kajdany, gdy w jego głowie znów zapanował chaos.
Łzy stanęły mu w oczach. Czuł się zagubiony i bezsilny jak dziecko.
— Dali ci napar z szaleju, dlatego czujesz się jak wyrwany z kart. Boją się ciebie — tłumaczył mu głos, a świadomość Tezeusza z każdym jego brzmieniem odzyskiwała równowagę. — Kim jesteś?
Już miał odpowiedzieć, gdy znów w jego głowie zapanowała pustka. Cała jasność umysłu przepadła równie szybko, jak się pojawiła. Dźwięki, kolory, twarze i zlepki wspomnień zderzały się w jego głowie, zadając mu ból i tworząc dziwaczny, obcy obraz.
— Nie wiem — wydusił z siebie.
Starał się zebrać myśli, przypomnieć sobie choćby swoje imię. Każda taka próba wywoływała wściekły hałas i nieopisany ból w jego głowie. Zasyczał. Ból znów się nasilił. Im bardziej starał się przypomnieć, tym mocniej pękała mu głowa.
Chciał objąć ją dłońmi, uciszyć ten świdrujący, pusty dźwięk, który dudnił w jego umyśle. Poruszył się, wierzgał nogami, wtedy się stało. Łańcuchy, którymi był skuty, ruszyły na niego wściekle niczym wygłodniałe bestie.
Owinęły się wokół jego ciała jak ogromny wąż i zacisnęły mocno, niemal pozbawiając go tchu. Ciszę rozerwał jego wściekły krzyk. Im bardziej się szarpał, tym kajdany mocniej zaciskały się na jego ciele.
Miażdżyły go bez wysiłku, jak drewnianą kukiełkę, która bezwładnie podrygiwała na sznurkach.
— Uspokój się, bo cię zabiją! — błagał głos. — Łańcuchy zostały opieczętowane potężną magią. Każde twoje szarpnięcie sprawia, że zaciskają się mocniej.
Tezeusz oddychał szybko, starając się nie szarpać zbyt mocno i uspokoić ciało. Po chwili, gdy ledwie łapał oddech, łańcuchy ustąpiły. Opadły bezwładnie z hukiem, odbijając się od kamiennych ścian lochów.
— Dziękuję — wydusił, powoli i delikatnie łapiąc oddech. — Kim jesteś?
— Jestem panią Eldirias, Królową Jasnego Dworu. Mam na imię Persywia.
— Pani Eldirias — powtórzył, a na chwilę wydawało mu się, że pamięć znów wraca, ale nim zdążył poskładać jej drobne fragmenty, chaos powrócił ze zdwojoną siłą. — Nie mogę sobie niczego przypomnieć — jęknął.
— Tak działa szalej — westchnęła. — Muszą się ciebie bardzo bać. Mnie nie dali.
— Za co tu jesteśmy?
— Za nic. Za niewinność. Przynajmniej ja, za co ty, nie wiem.
— Długo tu jesteś?
— Tego właściwie nie wiem. Porwano mnie wprost z moich komnat, z mojego pałacu i uwięziono tutaj. Wiąże nas jakaś kobieta. Łudząco przypomina mi boginię Mars, ale to raczej nie ona. Choć starzy bogowie podobno bardzo się zmienili. Nie widziałam żadnego od czasów wielkiej wojny.
— Wielka wojna? Starzy bogowie? — powtarzał, ale te słowa były mu zupełnie obce i obojętne. — Powiedziałaś, że coś mi dali, bo się mnie boją.
— Szalej, to taka roślina, która, przyrządzona w odpowiedni sposób, ma potężną moc. Potrafi nie tylko odebrać rozum, ale i pamięć. Rozumu ci jeszcze nie odjęło, więc musisz być kimś potężnym.
— Kiedy powiedziałaś mi, skąd pochodzisz, poczułem, jakbym wszystko pamiętał. Czy mogłabyś opowiedzieć mi o swoim królestwie? Może uda mi się na chwilę przypomnieć sobie cokolwiek, co nas uratuje.
— Eldirias, jestem królową Freyi. Moje królestwo… — zaczęła, ale nim zdążyła dokończyć, łańcuchy ponownie zachrzęściły złowrogo. Królowa, przerażona, zadarła głowę, lecz w ciemności panowała cisza.
— Nie przerywaj, mów, pani— powiedział, sapiąc z wysiłku. Królowa kontynuowała, opowiadając o czasie swoich narodzin oraz o wielkiej wojnie, która wstrząsnęła jej królestwem.
Tezeusz działał sprawnie, jak przystało na wyszkolonego herosa. Wspiął się po łańcuchu, obrócił ciało, zawinął ręce w metalowe ogniwa i zaczął wspinać się ku sufitowi.
Robił to ostrożnie, powoli, nie chcąc ponownie uruchomić czaru. Z odległych ciemności płynęły do niego kojące dźwięki głosu Pani Eldirias. Dopóki Persywia mówiła, był w stanie dokonać niemożliwego.
Taki był jego dar — umiejętność dostosowania każdej sytuacji do własnych potrzeb, nawet w obliczu beznadziejności, jaką teraz przeżywał. Tezeusz potrafił wyjść niemal bez szwanku z każdej tragedii.
Pewnie, dlatego udało mu się przeżyć atak trolli i trafić do celi, gdzie była Persywia. Spojrzał w górę, ale wciąż nie dostrzegał sufitu. Mroki, które tu panowały, były tak gęste, że ledwie widział kontury własnych dłoni.
Zastanawiał się, jak daleko jeszcze było do sklepienia. Gdy tylko tracił jasność umysłu, ponownie wsłuchiwał się w kojący głos Persywii, odzyskując rezon.
— Królowo — mówił, wspinając się coraz wyżej — twój głos chroni mnie przed czarem szaleju. Proszę, mów do mnie.
Spojrzał w dół, ale tam była tylko ciemność. Ponownie zadarł głowę, a gdy był już prawie u celu, nagle poczuł, że szaleństwo wraca. Potężniejsze i silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Porywało go w swoje szpony, odrywając od celu, pochłaniając powoli niczym bagno. Spojrzał w dół, ale tam była tylko ciemność.
— Kiedy się ocknę — szeptał z trudem — proszę, powtórz mi wszystko, pani. Kim jesteś, opowiedz mi o klątwie i że mam się wspiąć… — tu przerwał, bo ponownie jego umysł zatonął w odmętach obłędu.
c.d.n.
Klątwa Atlantydów
2 komentarze
Photopolis
Jestem bardzo zadowolony, że trafiłem na ten artykuł. Wielu osobom wydaje się, że posiadają odpowiednią wiedzę na opisywany temat, ale zazwyczaj tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Czuję, że chyba powinienem wyrazić uznanie za Twoją pracę. Zdecydowanie będę polecał to miejsce i częściej wpadał, by zobaczyć nowe posty.
Wioletta L.
Dziękuję za miłe słowa i oczywiście zapraszam :). Mam nadzieję, że zawsze uda się tu znaleźć jakiś ciekawy wpis. Pozdrawiam ciepło