Klątwa Atlantydów,  powieść,  pozycje autorskie

Klątwa Atlantydy – Zarisa – I wszystko już jasne

Zarisa mało nie upadła, gdy usłyszała o mrocznej armii, upadku Malachaja oraz niezwykłym darze Kuszi. To wszystko mogło przyprawić o zawrót głowy. Czas na ruch wybrańców. Co zrobią?

 

Naga, okryta jedynie puchowym ręcznikiem, Zarisa stała w komnacie, jakby zahipnotyzowana. Z szeroko rozwartymi ustami wpatrywała się w iskrzący wir, który nagle pojawił się w centrum jej pokoju.

Nagle z wnętrza tunelu wypadła Kuszi. Oddychała szybko, jakby chwilę temu pokonała długi odcinek drogi sprintem. Wyglądała na zmęczoną i przerażoną. W drżących dłoniach mocno ściskała miecze – jeden biały jak śnieg Nanga Parbat, a drugi czarny jak onyks.

Walkiria lekko się zachwiała, a jej twarz nagle przybrała zielony odcień. Odwróciła się na pięcie, rzucając broń pod stopy całkowicie zaskoczonej Zarisie i zwymiotowała. Otarła dłonią usta i uniosła wzrok.

Przez chwilę wpatrywały się w siebie, obie zaskoczone sytuacją. Pierwsza z amoku wyrwała się Kuszi. Zmieszana widokiem przyjaciółki, nie była w stanie wydusić słowa. Rozejrzała się nieporadnie – wszędzie było pełno błota, trawy i wymiocin.

Ten widok sprawił, że jej twarz ponownie przybrała zielony kolor.

Przepraszam. Nie chciałam — jęknęła, opadając bezradnie ramionami, a jej bladozielone policzki stały się purpurowe.

Jak ty?… Tu…? — wybełkotała Zarisa, mocno trzymając ręcznik. Wybałuszyła ogromne, niebieskie oczy i oszołomiona, wpatrywała się w walkirię, czekając na wyjaśnienia.

Jestem w akademii?

— Tak. Dokładnie w moim pokoju. — Zamilkła na chwilę, a potem dodała: — Nie powinnaś być…?

Spojrzała na Kuszi, zmierzyła ją wzrokiem, machnęła niedbale dłonią i wzruszyła ramionami. Widok brudnej przyjaciółki, która wyglądała, jakby właśnie uciekła przed stadem rozjuszonych trolli, odebrał jej głos.

Na Lwiej Wyspie, tak, ale… — Kuszi zawiesiła głos, a nagle wrzasnęła, przesłaniając dłonią usta. — Gdzie do jasności posłałam Dianę?!

— Co? Jak to Dianę?Zarisa jeszcze mocniej otworzyła usta ze zdziwienia, mrugając energicznie rzęsami, wpatrywała się w przyjaciółkę. — Jak to wysłałaś?

— Nie mamy czasu. — Kuszi doskoczyła do walkirii i mocno chwyciła ją za ręce. — Posprzątam to później — wskazała na bałagan — teraz musimy biec do Odyna.

Szarpnęła ją za rękę i już pędziły w kierunku drzwi. Zarisa zatrzymała się gwałtownie, szarpnęła mocno Kuszi do tyłu, blokując jej drogę.

Hola! — pisnęła. — Jestem w samym ręczniku, a tobie też przydałby się prysznic — zauważyła, poirytowana.

Zarii, to poważna sprawa, nie ma czasu. Grozi nam niebezpieczeństwo. — Kuszi nerwowo przeskakiwała z nogi na nogę, usiłując dostać się do drzwi.

— Pozwól, że przynajmniej się ubiorę — westchnęła.

Zgoda.

— Więc mów, o co chodzi, a ja się ubieram — powiedziawszy to, zniknęła za parawanem. — O co chodzi z Dianą i tym niebezpieczeństwem? — Nagle głowa Zarisy wysunęła się zza kotary. — Właściwie, jak się dostałaś do akademii, do mojego pokoju?

— Wiesz, że Odyn wysłał mnie na próbę. Zarisa przytaknęła głośnym chrząknięciem.— To znaczy, posłał nas, mnie i Dianę. Miałam obudzić swój dar. — Kuszi tłumaczyła nerwowo, chodząc po pokoju. Nagle zatrzymała się w pół kroku i zamilkła.

Wiem. Wiem. Tylko czemu ciebie i Dianę? — Nagle coś szurnęło, Zarisa dyszała ciężko i jęknęła. Kuszi zbystrzała. — Wszystko w porządku?

— Tak, ubieram się. — Wychyliła się ponownie i uśmiechnęła. — Co z tą Dianą i twoim darem?

Miała być moją ochroną, gdyby coś poszło nie tak. Dziwne to było, bo gdy przechodziłyśmy przez bramę…

Miała być twoją niańką? Na Lwiej Wyspie? — zmarszczona twarz Zarisy ponownie wyłoniła się zza parawanu.

Nie wiem, może niańką? Czy stymulatorem? — Kuszi podbiegła do parawanu i błagalnie spojrzała na przyjaciółkę. — To już mało istotne, Zarii. Czy możemy już iść?

— Ubieram się.

— Dobrze.

— I co było dalej?

— Z czym?

— Z tą Lwią Wyspą?

— Fakt. — Przypomniała sobie. — Ważne jest to, że ktoś majstrował przy znakach na bramie i zamiast na wyspie, wylądowałyśmy na przygranicznych terenach Atke.

Zarisa wyskoczyła zza parawanu. Wciąż była niekompletnie ubrana. Ogromnymi oczami patrzyła na przyjaciółkę. Ogromnymi oczami patrzyła na przyjaciółkę, otwierając usta ze zdziwienia. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa.

Dlaczego? — wydusiła z siebie, bo na tyle było ją teraz stać.

Nie wiem. Chciałyśmy się tego dowiedzieć, ale po drodze do miasta natrafiłyśmy na całe obozowisko mrocznej armii. Oni…

— Po co szłyście do miasta? Ta historia była dziwna i coraz bardziej skomplikowana.

Zarii, błagam, ubieraj się szybciej, na litość. Resztę opowiem ci po drodze — jęknęła załamanym głosem.

Już, już.

Walkiria ponownie zniknęła za parawanem. Pospiesznie naciągnęła na siebie bluzę i zawiązała sznurek u spodni, które służyły do treningów, ale nie miała teraz głowy do tego, co powinna założyć i gdzie znajdzie te ubrania.

Pospiesznie związała włosy i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała całkiem nieźle. Mrugnęła do siebie i prężnie wyszła zza kotary. Czarne oczy Kuszi wbiły się w nią zniecierpliwione.

Szukałyście miasta? — dopytywała.

Kuszi, widząc kompletnie ubraną przyjaciółkę, odetchnęła z ulgą. Podeszła do niej pospiesznie i chwyciła ją za rękę.

Tak, a właściwie posterunku. — Kontynuowała swoją opowieść. — Planowałyśmy wrócić do Walhalli i ponownie zacząć próbę. Jednak po drodze wpadłyśmy na tę armię.

— Mroczną armię — upewniła się.

Było ich sto tysięcy. Obozowisko sięgało po sam horyzont. — Kuszi tłumaczyła, gestykulując dramatycznie i przerażona spojrzała na Zarisę.Najgorsze jest to, że to plugastwo opanowało otwieranie przejść tak perfekcyjnie, że robią to, kiedy im wygodnie.

Ale po co ta armia, i to na przygranicznych terenach Atke? Zarisa zatrzepotała rzęsami i prawie krzyknęła przerażona — Jak to? Tworzą własne przejścia?

Zariso!? — Kuszi chwyciła ją za ramiona i potrząsnęła kilka razy. — Ocknij się! To inwazja. Te potwory szykują się do ataku na nas. A mając umiejętność tworzenia bram, stali się nieuchwytni. Mogą wchodzić i wychodzić, gdzie i skąd chcą, kiedy tylko im się podoba. Nawet tutaj, do Walhalli.

Wskazała drzwi. Zarisa spojrzała na nie z takim przerażeniem, jakby lada chwila miały się otworzyć, a przez nie miało przemaszerować całe wojsko mrocznych.

Nie. Jak to możliwe?

Tak to. Podzieliłyśmy się, więc z Dianą — ona miała ruszyć do Walhalli, a ja do Atke. Coś poszło nie tak? — Zamyśliła się, całkowicie ignorując zaskoczenie przyjaciółki. — Musimy szybko pójść do Odyna. Musimy mu powiedzieć o mrocznej armii i Dianie.

— A jak ty się tu dostałaś?

— Mój dar się ujawnił — odpowiedziała z dumą.

Zarisa pisnęła radośnie, zaklaskała w dłonie i obróciła się na pięcie.

Jest potężny — zaszczebiotała zachwycona Kuszi. — Szczerze mówiąc, jeszcze nie do końca wiem, jak nim władać, ale się uczę. — Wzięła głęboki oddech. — Otóż otwieram bramy czasoprzestrzenne — powiedziała na jednym tchu, z powagą.

Jak to? A to przecież kamienie mocy i zaklęcia tworzą portale.

I ja. Bez magii i zaklęć oraz kamieni. Zwyczajnie myślę o miejscu… — Zamilkła, przypominając sobie krok po kroku, co działo się, gdy otwierała przejście dla Diany i dla siebie. — Do jasności. Dianę wysłałam do Atlantis, chyba — przesłoniła usta dłonią — ale kanał… — jęknęła i ponownie szarpnęła przyjaciółkę. — Pędem do Odyna. Nie ma czasu.

— To teraz możemy ich pokonać, bo mamy ciebie. Kuszi, będziesz bohaterką!

Zarisa pognała za nią.

Jak uda nam się zebrać wojsko na czas? — rzuciła pospiesznie.

Biegły długim korytarzem, szybko pokonując schody, aż wypadły zdyszane na plac. Nie zwalniając ani na chwilę, skierowały się w stronę katedry wielkiego mistrza.

Całą drogę Kuszi mamrotała coś pod nosem, ignorując niekończące się pytania Zarisy. Po raz pierwszy, odkąd sięgała pamięcią, widziała Kuszi tak przejętą.

Zawsze bardziej interesowało ją wszystko, co w żaden sposób nie było związane z akademią i wybrańcami, ale nie dziś. Kuszi odwróciła się i rzuciła w jej stronę mrożące spojrzenie.

Zarii, możesz się pospieszyć? Od nas zależą losy królestwa.

— Biegnę najszybciej, jak potrafię — odpowiedziała, charkocząc.

Zatrzymała się na chwilę, złapała dwa oddechy, przeciągnęła się, starając się rozmasować kującą w boku kolkę, i ruszyła za przyjaciółką. Zdołała tylko dostrzec, jak Kuszi znika za drzwiami katedry.

Noc była już głęboka. Cała akademia pogrążyła się w kojącym, zdrowym śnie. Tylko na szczycie katedry wielkiego mistrza, wciąż tliło się słabe światło. Odyn nie spał.

Zarisa odetchnęła ponownie i marszowym krokiem weszła do budynku. Na chwilę zatrzymała się przed schodami, czując, jak cała ta gonitwa ją wykończyła. Nagle, na szczycie schodów, dostrzegła drobną, ciemną postać.

Kuszi stała z szeroko rozstawionymi nogami, ręce wspierając na biodrach. Spoglądała na Zarisę z góry gniewnym wzrokiem.

Rusz się w końcu. Świat stoi na skraju unicestwienia, a ty się guzdrasz?

— Staram się, jak mogę — sapnęła, wspinając się na kolejny stopień. — Od kiedy tak się przejmujesz upadłymi i całym tym herosowaniem?

— Od momentu, gdy milionowa armia krwiożerczych bestii i potworów, uzbrojona po zęby, rozbiła obozowisko na granicach mojego kraju. A ty co byś zrobiła, gdyby piekielne hordy czaiły się na twoje rodzinne miasto? Na domostwo twoich rodziców? Też byś sapała, „wolniej”?

Zarisa poczuła, jak jej twarz staje się czerwona. Krew uderzyła jej do głowy niczym wyziew z rozbudzonego wulkanu. Od razu zrobiło jej się głupio, przykro i duszno. Pospiesznie wdrapała się na schody.

Przepraszam. Nie pomyślałam. Atke to twój dom — szepnęła.

Chodźmy już — westchnęła Kuszi i ruszyła na kolejne piętra.

Do gabinetu dotarły w milczeniu. Kuszi weszła pierwsza, ale Odyna tam nie było. W pomieszczeniu panował półmrok. Dokumenty leżały starannie ułożone na biurku, a płócienne rolety zasłaniały okna do połowy.

Na biurku tlił się ogromny kryształ, którego błękitne światło rozpraszało mroki. Jedno było pewne — mistrza tam nie było. Gdy Zarisa weszła do gabinetu, spojrzały na siebie lekko zaskoczone, a następnie wzruszyły ramionami.

Mistrzu Odynie! — ryknęła bez finezji Zarisa. Ściany budynku zadrżały, podobnie jak kryształowe szyby w ogromnych oknach. — Mistrzu Odynie!— ponownie zawołała Zarisa, ale nim skończyła, na jej ustach wylądowała dłoń Kuszi.

Dwoje czarnych jak onyks oczu, kipiących wściekłością, wbiło się w jej twarz.

Oszalałaś? — warknęła cicho Kuszi. — Nie zachowuj się jak prostak — syknęła.

Zarisa znów poczerwieniała.

Odkąd wróciłaś z tej wyprawy, wciąż na mnie warczysz, prychasz, za chwilę powiesz, że źle oddycham — rozpłakała się.

Wybacz, że jestem tak niedelikatna, ale życie moich najbliższych jest w niebezpieczeństwie i jakoś nie jest mi do śmiechu z tego powodu. Ta bestialska armia, która na moje skromne oko liczy około sto tysięcy albo więcej mrocznych degeneratów, napiera właśnie na granice Atke. Są zdolni do wszystkiego, a po tym, co stało się z Heliopolis, zapewne z Atke zrobią to samo. Miasto po mieście, wieś po wsi. Jakbyś więc nie zauważyła, to sprawa dość ważna, ważniejsza niż twoje ego.

— To nie usprawiedliwia twojego zachowania, Kuszi — wydusiła, dławiąc się od łez.

Broda jej zaczęła drgać, a po policzkach płynęły rzęsiste łzy. Kuszi odetchnęła. Kuszi odetchnęła, rozejrzała się po gabinecie, a jej ramiona opadły. Oczy także się zaszkliły.

Wybacz. Masz rację. Nie powinnam się tak zachowywać, ale nie widziałaś tego, co ja, a te pomioty nie dybią na życie twoich najbliższych. Jeszcze — powiedziała spokojniejszym, cichszym tonem.

Co to za rwetes w środku nocy? — Odyn nagle pojawił się w gabinecie, jak zwykle w swojej szarej todze.

Przez ułamek sekundy Zarisa zastanawiała się, czy mistrz w ogóle sypia, ale nim zdążyła o to zapytać, ubiegła ją Kuszi. Podbiegła do niego, padła na kolano i powiedziała jednym tchem: — Mistrzu Odynie, na granicach Atke gromadzi się potężna armia zwyrodnialców, upadłych i innego mrocznego dziadostwa.

— Jak to? — Odyn cofnął się zaskoczony. — Kuszi, skąd masz takie informacje i gdzie jest Diana?

— Mistrzu… Zanim opowiem, co się właściwie wydarzyło, proszę, połącz się z Atlantis, z tamtejszym posterunkiem i spytaj, czy Diana tam jest.

— Dlaczego miałaby być…? Co wyście obie narobiły? — jęknął z przerażeniem.

Mistrzu, one ratują nasz świat — broniła jej Zarisa. — Odkryły mroczną armię, która planuje nas zniszczyć i wiedzą, jak się przemieszcza.

— Jak?

— Tworzą bramy czasoprzestrzenne tam, gdzie im się podoba i kiedy im to wygodne — wyjaśniła pospiesznie Kuszi.

Jakim sposobem? To brzmi jak prastara magia? — Zamyślił się i podrapał po brodzie.

Kuszi też to potrafi — wypaliła nieoczekiwanie Zarisa.

Spojrzenia mistrza i Kuszi równocześnie wbiły się w nią. Odyn, zaskoczony, odwrócił się w stronę Kuszi.

Twój dar? Ujawnił się? Jesteś mistrzem czasu i przestrzeni.

— Tak.

Spróbuję się skontaktować z posterunkiem. Wy tu zostańcie.

Mistrz podrapał się po brodzie i pospiesznie podszedł do biurka. Usiadł ciężko w fotelu, ukradkiem spojrzał w ich stronę i pokiwał przecząco głową. Zdawało im się, że się uśmiechał. On tymczasem przywołał połączenie.

Po drugiej stronie panowała cisza. Nagle światło zamigotało, a oni usłyszeli miękki, męski głos.

Tak mistrzu, tu Rain.

— Witaj, czy Ares jest w pobliżu?

— Nie. W Atlantis pojawiła się kadetka Diana. Oboje udali się do pałacu. Jeszcze nie wrócili — po chwili milczenia dodał — próbowali się skontaktować, ale połączenie było niemożliwe. Nie wiemy czemu. Zostawili wiadomość dla ciebie: „Atke w niebezpieczeństwie. Mroczna armia na granicy. Mroczni używają bram międzywymiarowych. Mistrzu, zwołaj naradę”.

— Jak to połączenie nie było możliwe?

— Tak powiedział Ares, zanim udali się z młodą arcyksiężną do pałacu.

— Uf, dobrze, że trafiła do Atlantis, a nie na środek oceanu. — Kuszi odetchnęła z ulgą.

Odyn zbladł i spojrzał przerażony na Kuszi. Jej niefrasobliwość zaczynała go delikatnie przerażać. Zakasłał i ponownie spojrzał w kryształ. Jego twarz nagle spochmurniała.

Wieści o mrocznej armii, zmroziły mu krew w żyłach. Mroczni jakimś sposobem posiedli potężną, pradawną moc. Jak i kiedy zdołali ją okiełznać? Ktoś im pomaga, ale kto? Jego twarz nagle spochmurniała.

Malachaj — wyszeptał.

c.d.n.

Klątwa Atlantydów 

Cześć I
Herosi i Upadli 
 
Klątwa Atlantydów – Prolog
Klątwa Atlantydów – Persywia
Klątwa Atlantydów – Tanatos 
Klątwa Atlantydów – Ares
Klątwa Atlantydów – Malachaj 
Klątwa Atlantydów – Diana
Klątwa Atlantydów – Achnaton
Klątwa Atlantydów –  Odyn
Klątwa Atlantydów – Aszka
Klątwa Atlantydów – Wyrocznia
Klątwa Atlantydów – Gorgona
Klątwa Atlantydów – Królowa
Klątwa Atlantydów – Balzak
Klątwa Atlantydów – Izyda
Klątwa Atlantydów – Dżin
Klątwa Atlantydów – Zarisa
Klątwa Atlantydów – Meduza
Klątwa Atlantydów –  Atria
Klątwa Atlantydów –  Mot
Klątwa Atlantydów –  Tezeusz
Klątwa Atlantydów – Amfitria
Klątwa Atlantydów – Kuszi 
Klątwa Atlantydów – Feniks
Klątwa Atlantydów – Marek
Klątwa Atlantydów – Lilith 
Klątwa Atlantydów – Kuszi
 
Cześć II
Wina i Kara 
Klątwa Atlantydów – Feniks
Klątwa Atlantydów – Diana
Klątwa Atlantydów – Lilith
Klątwa Atlantydów – Wyrocznia
Klątwa Atlantydów – Dżin
Klątwa Atlantydów – Izyda
Klątwa Atlantydów – Mot
Klątwa Atlantydów – Ares
Klątwa Atlantydów – Tanatos
Klątwa Atlantydów – Odyn
Klątwa Atlantydów – Minotaur
Klątwa Atlantydów – Marek
Klątwa Atlantydów – Achnaton
Klątwa Atlantydów – Kuszi
Klątwa Atlantydów – Arachna
Klątwa Atlantydów – Królowa
Klątwa Atlantydów – Amfitria
Klątwa Atlantydów – Zarisa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *