Gwałt – kto w to uwierzy? „Ostatni pojedynek” Ridley’a Scott’a
W 1386 roku we Francji odbył się ostatni pojedynek, w którym o winie za gwałt zdecydował miecz. 639 lat później kobiety wciąż muszą udowadniać swoją krzywdę. „Ostatni pojedynek” Ridleya Scotta.
Film „Ostatni pojedynek” w reżyserii Ridleya Scotta, oparty na faktach, opowiada historię zgwałconej kobiety i ostatniego sądowego pojedynku który miał miejsce w 1386 roku, we Francji.
To poruszająca opowieść przedstawiona z trzech perspektyw: męża, ofiary i sprawcy.
Rycerz Jean de Carrouges (Matt Damon) oskarża Jacquesa Le Grisa (Adam Driver) – giermka wpływowego hrabiego Pierre’a d’Alençon (Ben Affleck) – o gwałt na swojej żonie, Marguerite (Jodie Comer).
Choć od tych wydarzeń dzieli nas ponad sześć wieków, narracja wokół gwałtu zdaje się wciąż tkwić w tamtej epoce.
Zamiast współczucia i wiary, ofiary wciąż spotykają się z pytaniami: Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego się nie broniła? Dlaczego milczała? A przede wszystkim – „Czy na pewno był to gwałt?” oraz „W co byłaś ubrana?”.
Ostatni pojedynek nie jest więc tylko filmem historycznym. To bolesna diagnoza współczesności – systemu, który częściej bada intencje ofiary niż działanie sprawcy.
„Mnie też zgwałcili, ale milczałam, bo chciałam żyć.” – Ostatni pojedynek
Ridley Scott znany z takich ekranizacji jak „Gladiator” czy „Obcy” rozpoczął swoją karierę filmową od obrazu Pojedynek (The Duellists), opartego na opowiadaniu Josepha Conrada.
„Pojedynek” to historia, osadzona w epoce napoleońskiej. Opowiada o dwóch francuskich oficerach, których z pozoru błahy konflikt przeradza się w wieloletnią, niszczącą walkę o honor.
Czterdzieści cztery lata później Scott ponownie sięga po motyw pojedynku. „Ostatni pojedynek” to wielowymiarowa opowieść o tragedii kobiety, która w obliczu dramatycznego doświadczenia, jakim jest gwałt, uświadamia sobie, że w świecie mężczyzn kobieta jest traktowana jak wyposażenie domostwa.
Rycerz Jean de Carrouges (Matt Damon) i giermek Jacques Le Gris (Adam Driver) od zawsze rywalizowali – o tytuły, ziemię, wpływy i uznanie.
De Carrouges nie cieszył się szczególną sympatią – był surowy, honorowy, zbyt prostolinijny. Brakowało mu wdzięku, ale był uczciwy.
Jego przeciwieństwem był Jacques Le Gris – mężczyzna charyzmatyczny, elokwentny, przystojny, obdarzony łaską możnych, zwłaszcza hrabiego Pierre’a d’Alençon (Ben Affleck).
To właśnie Jacques otrzymywał zaszczyty, które – według Jeana – należały się jemu. Nawet ziemia, będąca częścią posagu Marguerite, przyszłej żony de Carrouges’a, została mu odebrana i przekazana Le Grisowi.
Choć początkowo Jacques Le Gris postrzegał Marguerite jako „niegodną uwagi” – śmieszną kobietę, która potrafiła czytać i mówiła zbyt śmiało, jak na swoje miejsce w świecie – z czasem zaczęła go fascynować.
Dostrzegł w niej nie tylko urodę, ale także intelekt i godność. Jego zdaniem Marguerite była zbyt piękna i zbyt mądra jak dla rycerza-analfabety, jakim był Jean de Carrouges.
W świecie Le Grisa kobieta mogła być jedynie trofeum, nagrodą lub poddanym – nigdy równą.
Marguerite, której obecność wciąż krążyła wokół dworu, stała się dla niego czymś więcej niż kaprysem. Stała się wyzwaniem, które chciał pokonać.
Gdy wtargnął do zamku pod nieobecność męża Marguerite, nie dostrzegał w tym gwałtu – w jego oczach był to jedynie dowód „jego miłości i oddania”.
Rozpoczyna się proces – nie jest to jednak sąd nad gwałcicielem, lecz nad ofiarą. Nad kobietą, która odważyła się mówić.
Marguerite zostaje publicznie przesłuchana, oceniona i potępiona. Nawet jej przyjaciółka rzuca oskarżenia.
Padają pytania:
Czy to naprawdę był gwałt? Dlaczego się nie broniłaś? Może go sprowokowałaś? To był romans? Czemu wpuściłaś obcego do zamku? W co byłaś ubrana?
W jednej z najbardziej przejmujących scen Marguerite staje twarzą w twarz ze swoją teściową. Starsza kobieta, surowa i milcząca przez większość filmu, wyznaje cicho, niemal ze wstydem:
„Gdy byłam młoda, też zostałam zgwałcona. Milczałam, bo chciałam żyć…”.
Gwałt – w XXI wieku kobiety nadal muszą się tłumaczyć
Dziś, 639 lat później, nadal ofiary gwałtów słyszą te same pytania: Dlaczego milczała? Dlaczego się nie broniła? Czy na pewno doszło do gwałtu? W co byłaś ubrana? – jakby odpowiedź mogła zadecydować o winie lub niewinności ofiary.
Słowa teściowej Marguerite – „Milczałam, bo chciałam żyć.” – brzmią dzisiaj jak echo wyborów, które codziennie podejmują ofiary gwałtu w obliczu przemocy. To nie jest historia z przeszłości, lecz opowieść, która wciąż trwa.
Choć żyjemy w erze internetu, kampanii społecznych takich jak „What Were You Wearing?” oraz hasztagów #MeToo, gwałt wciąż budzi podejrzliwość wobec ofiary.
Osoby te nadal muszą się tłumaczyć – nie tylko z tego, co się wydarzyło, ale także z tego, czy zasługują na zaufanie. A może były wyzywająco ubrane?
„W co byłaś ubrana?” – to pytanie wciąż zadaje się ofiarom gwałtu. Nie sprawcom, pytając ich, dlaczego to zrobili, ani systemowi, który powinien chronić, lecz ofiarom.
Zamiast wsparcia, otrzymują sąd społeczny. Ich ciało i życie zostają poddane wnikliwej analizie, jakby przemoc była czymś, co można wywołać strojem, spojrzeniem czy obecnością w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.
Gwałt – kiedy tragedia staje się kartą przetargową
Przed nami wybory, a ja słyszę, jak temat gwałtu staje się jedynie niewielką nieprzyjemnością. Kobieta musi…
W Polsce gwałt funkcjonuje na marginesie publicznej debaty. Prawa reprodukcyjne? Antykoncepcja awaryjna? To wszystko staje się przedmiotem politycznych targów.
Tabletka „po” nie jest postrzegana jako narzędzie wsparcia, lecz jako „kiełbasa wyborcza”. A gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla tragedii, dla ofiary?
Nie ma go. Ofiara jest nieważna, mało istotna, zbyteczna. Tylko przeszkadza. Powinna się ogarnąć. Jest passé.
Musi liczyć się z tym, że mówienie o gwałcie oznacza:
– walkę o uwierzenie,
– wtórną traumatyzację,
– pytania o ubranie, zachowanie, przeszłość,
– brakiem dowodów, ponieważ doszło do użycia „tabletki gwałtu” i pamięć zawiodła,
– umorzeniem sprawy z powodu niewystarczających podstaw.
Ofiary milczą, ponieważ system często milczy razem z nimi lub wręcz działa przeciwko nim.
Gwałt, który znika ze statystyk
Na forum popularnej aplikacji dziewczyny dzieliły się swoimi traumatycznymi przeżyciami związanymi z gwałtem, którego same doświadczyły.
Było ich tam ponad 200. Ponad 200 kobiet, które zostały lub które chciano zgwałcić.
Wśród sprawców znaleźli się wujkowie, ojcowie, bracia, przyjaciele, koledzy, nieznajomi oraz znajomi rodziny. Najbardziej niepokojące jest to, że jedynie kilka procent z nich zgłosiło gwałt na policji.
Dlaczego?
Większość spraw o gwałt w Polsce kończy się umorzeniem z powodu „braku dowodów” lub jest to „słowo przeciwko słowu” – „he said, she said”.
Często ofiary nie pamiętają szczegółów, bo w tym czasie były pod wpływem substancji, nieprzytomne lub sparaliżowane lękiem.
Większość decyduje się w ogóle nie zgłaszać gwałtu, obawiając się oceny, zemsty, braku wiary w ich słowa oraz hejtu.
Według policyjnych statystyk w Polsce dochodzi rocznie do 1,5–2 tys. zgłoszonych gwałtów.
Fundacje pomagające ofiarom gwałtu szacują jednak, że ofiar jest co najmniej dziesięć razy więcej. A mimo to wiele z nich wciąż słyszy nie: „odpowie za to!”, lecz „w co byłaś ubrana?”.
Bo choć zmieniły się wieki – pytania pozostały te same.
„Ostatni pojedynek” to nie tylko kolejna opowieść o rycerzach i damach.
To historia o kobiecie, która walczy o prawo do życia oraz o społeczeństwie, które musi dojrzeć.
Więc czas dorosnąć.
