Film,  Recenzja

Balkoniary – film Noémie Merlant – recenzja

Drapieżna, wulgarnie szczera i pełna nagości opowieść o kobiecej sile, zbrodni, zemście, przyjaźni oraz próbie obalenia patriarchatu. Balkoniary – Noémie Merlant.

 

Kocham francuskie komedie za ich subtelne poczucie humoru, wyczucie stylu oraz malownicze krajobrazy i charyzmatycznych aktorów.

To kino, w którym nawet komedie podejmują trudne i istotne tematy społeczne, takie jak przemoc, rasizm czy gwałt.

Kiedy myślę o francuskim kinie, od razu przychodzą mi na myśl tytuły takie jak „Za jakie grzechy, dobry Boże?” Philippe’a de Chauverona, „Jutro będziemy szczęśliwi” Hugo Gélin oraz niezliczone komedie z jednym z najwybitniejszych aktorów francuskiej komedii, Louisem de Funès.

Balkoniary to debiutancki film Noémie Merlant. To film, który bardziej przypomina „Substancję” Coralie Fargeat niż wcześniej wymienione ekranizacje.
To opowieść o trzech przyjaciółkach z Marsylii, które spędzają upalne dni na balkonie.

Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to wstęp do romantycznej komedii, reżyserka zamiast subtelnej zabawy stereotypami oferuje nam drapieżną opowieść o kobiecej sile, zemście i próbie odzyskania kontroli nad własnym życiem.

 

O czym tak właściwie są Balkoniary?

 

To opowieść o trzech kobietach, które upały spędzają na balkonie. Tu jedzą, piją, uprawiają seks, tańczą, płaczą i flirtują.

Balkon staje się przestrzenią podobną do sceny w teatrze, w której intymność splata się ze strefą publiczną, tworząc delikatny balans między prywatnością a widownią – sąsiadami.

Jako pierwszą poznajemy Nicole (Sandę Codreanu), romantyczną marzycielkę, która zmaga się z własnymi kompleksami i żyje w iluzji o idealnej miłości.

Gdy na osiedlu pojawia się nowy sąsiad, spędza całe dnie, obserwując jego mieszkanie, śledząc jego codzienne zajęcia oraz podsłuchując go – zna nawet jego ulubioną muzykę. Ta fascynacja szybko przeradza się w małą obsesję i platoniczną miłość.

Miłość do tajemniczego mężczyzny, która kiełkuje w jej wyobraźni, staje się impulsem do napisania pierwszej powieści. Nicole woli przyglądać się światu z boku, niż aktywnie uczestniczyć w życiu.

Jej przeciwieństwem jest Ruby (Souheila Yacoub), która pracuje jako camgirl. Jest wyzwolona, barwna i pełna energii. Zmysłowość Ruby, jej pewność siebie oraz pozorna wolność są odświeżające i inspirujące.

Obserwując jej wewnętrzną siłę, radość z życia oraz bezpośredniość, człowiek pragnie stać się jak ona. To postać, która kocha siebie, jest wyzwolona z kompleksów i brutalnie szczera, a jednocześnie otwarta na seksualność.

Jest kobietą, która wie czego chce i wie jak to osiągnąć.

A jednak….

Jednak im dłużej przyglądamy się tej postaci, tym częściej pojawia się pytanie, gdzie przebiega granica wyzwolenia. Czy rzeczywiście kobieta może uwolnić się od narzuconych przez społeczeństwo oczekiwań dotyczących wyglądu?

Zaczynamy dostrzegać, że Rubi mimo swojego wyzwolenia wciąż pragnie zaspokajać oczekiwania innych, budując na tym swoje poczucie wartości.

Ostatnią, która pojawia się na scenie jest Elise (Noémie Merlant), znana aktorka, która wciąż zmaga się z wyobcowaniem oraz presją narzucaną przez męża i świat show-biznesu.

Z jednej strony symbolizuje świat filmu, oparty na twórczości oraz sztuce, z drugiej strony staje w obliczu brutalnej rzeczywistości, która nieustannie podnosi poprzeczkę i stawia coraz większe wymagania.

Przytłoczona, postanawia uciec od męża; zrywa się z planu zdjęciowego, przebrana za Marilyn Monroe pojawia się na balkonie.

Nagle do ich życia wkracza tajemniczy, przystojny sąsiad, który kusi poczuciem luzu, mocnym alkoholem, niezwykłą inteligencją oraz artystyczną duszą.
Ten idylliczny stan przerywa nieoczekiwany zwrot akcji.

Morderstwo? Nieszczęśliwy wypadek?

Na scenie pojawia się trup.

Niczym w dziełach Hitchcocka, do sielankowego domostwa zakrada się śmierć – brutalna, krwawa, dzika. Związana z mrocznymi siłami natury, które pragną starobiblijnej sprawiedliwości: oko za oko.

Rozpoczyna się gonitwa: gdzie ukryć ciało? Co z nim zrobić? Wezwać policję, czy może lepiej je zakopać?

 

Balkoniary kino ze smaczkiem

 

Balkoniary to opowieść pełna absurdu, dzikiego, mrocznego humoru, często wykrzesanego na siłę, z sielankowej historii staje się symbolem odrodzenia, buntu i zmiany.

Merlant usiłuje balansować między osobistymi historiami bohaterek a refleksjami nad rolą kobiety we współczesnym świecie.

Film stanowi portret współczesnej kobiecości, będąc jednocześnie nietuzinkowym i całkowicie nieszablonowym obrazem buntu oraz emancypacji.

Końcowa scena filmu ponownie rodzi pytania.

Czy cała historia była rzeczywistą, metafizyczną przemianą kobiet prowadzonych przez ducha buntowniczej Lilith – uciekinierki z Edenu?

A może to wszystko działo się jedynie w wyobraźni Ruby, która czytała rękopis książki autorstwa Nicole?

Reżyserka pokazuje odbiorcy, jak cienka bywa granica między życiem a sztuką, jednocześnie dając delikatnego pstryczka w nos i zachęcając do samodzielnego wyboru zakończenia.

 

Balkoniary, czy polecam?

 

Balkoniary” to dzika i zaskakująca opowieść o kobiecej sile oraz walce o wolność. Nie znajdziesz tu pięknych widoków ani ckliwych wyznań.

Nie ma też wysublimowanego żartu.

Jeśli preferujesz mroczne, symboliczne kino, ten film jest stworzony właśnie dla Ciebie!

Czy warto pójść do kina? – Zawsze.

A czy na ten film? – Tę decyzję musisz podjąć samodzielnie.

 

Polecam

Wystawa Muzeum Fotografii

Substancja – recenzja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *